Z zespołem Józef OST spotkałem się
dzięki kwietniowej edycji konkursu teledyskowego Yachfilm, o której wcześniej pisałem. W przeciwieństwie do nas Józef zupełnie
nikogo nie agitował (i prawdę mówiąc słusznie, bo szkoda na to
czasu), kończąc z dwoma głosami.
Nie ukrywam, że włączyłem tego
clipa, bo chciałem się ponabijać z cudzego nieszczęścia i
nieudolności. Oceniając po nazwie, spodziewałem się jakiegoś
pop-folk-alternatywno-zabawowego grania. Coś gdzieś w przedziale
między Myslovitz a Zakopower. Początek clipu był słaby i
amatorsko zrobiony, więc sądziłem, że trafiłem w dziesiątkę...
a tu nagle... (WTEM! - mógłby napisać Pacio Chmiel) przykuła mnie
muzyka. Hipnotyczne, brudne riffy gitarowe, mechaniczne bębny,
monotonny wokal melorecytujący porąbane teksty. Pierwsze, choć
nienachalne skojarzenie muzyczne - Swans. Co więcej, po słabym
początku porąbany i całkiem ciekawy, okazał się również
teledysk. Była to jedna z nielicznych prac, które z przyjemnością
obejrzałem do końca. Skromna realizacja, ale klimat ma. Józef po
prostu wychynął zza węgła i zaskoczył... pozytywnie.
W toku dalszych czynności śledztwo
wykazało, że zespół ma w dorobku EP-kę wypuszczoną przez stronę
Bandcamp (na tejże stronie do tagów ma wpisane Swans, więc czuja
miałem bezbłędnego). Rzekoma EP-ka jest niby długości zwykłej,
pełnej płyty (LP), ale być może był w tym jakiś głębszy
zamysł, bo dobrego materiału jest tyle co na EP-kę właśnie. Jej
pierwsza połowa to bardzo ciekawe, ostre (post-)rockowe granie,
które wzbudziło mój zachwyt, a druga, mało oryginalne
elektronicznie pitolenie, wchodzące czasem nawet w strefę
umca-umca. Co tu dużo gadać, szkoda, że tak się stało, ale niech
żywi i żywe trupy nie tracą nadziei, zespół wszak istnieje i
sądząc po facebookowej aktywności, idzie w dobrą stronę. Nie ma
co zresztą za dużo gadać, skoro z Bandcampa każdy może posłuchać
całej płyty on-line. Tak więc, panie i panowie, międląc berecik
w spoconych dłoniach nieśmiało przedstawiam (fanfary): Józef OST!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz