Historyjkę poniższą opowiedziała mi sympatyczna koleżanka. Koleżankę określiłbym jako areligijną, niezainteresowaną sprawami duszy, co nie przeszkadza (lub nie przeszkadzało) jej sporadycznie chodzić do kościoła... Czyli właściwie polska norma.
Zdjęcie z czasu żałoby - 8 maja, 2005 rok. Fot. Ian |
W 1999 roku wraz z ojcem wybrała się zobaczyć nawiedzającego okolice Bydgoszczy papieża Jana Pawła II. Na wypadek gdyby Opatrzność z bliżej nieokreślonych przyczyn postanowiła tego dnia nie sprzyjać, wyruszając na lotnisko, gdzie odbywało się spotkanie, wzięli parasol.
Na miejscu... no cóż, powiedzmy szczerze, kiedy JPII nie śpiewał i nie zagadywał tłumu, to nie był porywającym showmanem. Znudzony mszą ojciec koleżanki dostrzegłszy na ziemi Bogu ducha winny papierek, począł go molestować końcówką parasola. Wraz za nim wzrok w ziemię wbiła córka.
Patrzyli tak sobie i patrzyli na papierek wgniatany w podłoże, a banalna ta sprawa zostałaby zapominana, gdyby nie telewizja, która ich sfilmowała.
Wieczorem rodzina zobaczyła się w jednym z programów relacjonujących wizytę. Kadr, na którym ojciec z córką spoglądają w ziemię, opatrzono komentarzem z offu: "Podczas mszy świętej wierni modlili się w ogromnym skupieniu."
PS
Z braku bardziej palących problemów do rozwiązania przez Siłę Najwyższą, przez parę ostatnich lat katolicy modlili się o beatyfikację Jana Pawła II. Jak widać modlitwy zostały wysłuchane. I co teraz powiedzą sceptycy? Że modlitwa jest nieskuteczna? Ha!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz