środa, 3 kwietnia 2013

Dentodrama [opowiadanie]

Niedobre Literki - Polskie Centrum Bizarro (oby żyły wiecznie) zamówiły u mnie opowiadanie na Dzień Dentysty. Jakże mogłem odmówić? Tak powstał skromny, absurdalny szorcik pt. "Ząbi", który po borowaniu wstępnym niniejszym trafia na leczenie kanałowe w zakładzie usług stomatologicznych Dehumanizer. Niedeobroliterkowe opowiadania innych dewiantów literackich można przeczytać o TU.



Ząbi

Szóstka chciała się skulić i udawać, że nie istnieje. Na taki wstyd jej przyszło! Jeszcze bardziej chciała, żeby TO nie istniało. Jedna mała rzecz, która zmieniała jej życie w pasmo cierpień i upokorzeń.
- Gdzie? - zapytał Siekacz oschle. W jego pojęciu profesjonalizmu, życzliwość nie istniała.
- O tu z boku - wyszeptała Szóstka.
- A tak, widzę, widzę. Fatalna sprawa.
- Naprawdę?
- A co pani sobie myśli? Myło się?
- Nie za często.
- Nie za często, ha. Myśli pani, że ja nie wiem? - Siekacz uniósł się z wyższością. - Przecież ten dentysta już wygląda na zaśmiardniętego w połowie! Nie bolało wcześniej?
Szóstka rozważyła odpowiedź. Mogła wyjść na idiotkę albo na kłamczucha. - Trochę tam bolało, ale zawsze przechodziłam jakoś i przestawało. Ja bólu aż tak nie czuję, odporna jestem.
Siekacz westchnął. - Nie myje i nie reaguje jak się coś dzieje... Co z takimi pacjentami robić?
- Niech pan ratuje!
- Nie ma nadziei - odrzekł Siekacz. - Trzeba się go pozbyć.
- Och nie!
- Niestety proszę pani. To jest rozpacz. Fartuch ma już brązowy, wiertełka tępe, głowkę przekrzywioną. Lada moment kipnie i zrobi się z niego ząbi - po co to pani - oszczędzimy tylko bólu.
- Ale jak ja teraz będę chodzić - bez dentysty? - Szóstka znajdowała się na progu histerii.
- Jakaś kara musi w końcu być. Nie uczyli pani wierszyka? - "Pucuj z rana, pucuj w nocy, dentysta nie zgnije, uśmiech uroczy".
Szóstka zachlipała. - Uczyli, ale ja... - reszta zdania zginęła w szlochu, a zaśmierdnięty dentysta trząsł się razem z nieszczęśliwą właścicielką.
Teraz dla odmiany zawstydził się Siekacz. - Och już dobrze dobrze. Proszę nie płakać. Trochę pani tak pochodzi, a jak się zagoi to wstawimy protezę... no.
- Naprawdę?
- Co prawda taki plastikowy to nie to samo co własny, ale nikt się nie pozna, nawet z bliska. A on proszę pani, nawet nie zżółknie na starość, wystarczy proszkiem przypucować. I nawet będzie głosem z taśmy mówił - "Proszę wypłukać", jak ten prawdziwy.
- Och, cuda teraz robią. Dobrze, że takich czasów doczekaliśmy - Szóstka otarła łzy.
- Żeby pani wiedziała złotko, to co, dajemy znieczulonko?
- Poproszę.
Siekacz wbił strzykawkę w głowę dentysty, dociskając ją aż igła dotarła do brzucha. Gdy mała postać pęczniała od płynu, jej oczy wybałuszyły się, jakby przerażone niespodziewanym końcem egzystencji.
- To nie będzie bolało - obiecał bez przekonania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz