poniedziałek, 22 maja 2017

Zmotoryzowane zombie kontra brytyjskie elity



Przystojniak na motorze ma na imię Tom i jest wśród najlepiej wyglądających nieboszczyków, którzy wrócili do życia w historii kina. Takie rzeczy działy się, gdy specjaliści od angielskiego horroru gotyckiego, chcieli zrobić film motocyklowy jak za oceanem. W 1973 roku Don Sharp, znany z reżyserowania dla wytwórni Hammer stworzył film Psychomania.

Tom jest przywódcą gangu motocyklowego "Żywe trupy", który odkrył okultystyczną sztuczkę pozwalającą mu po samobójstwie na powrót zza grobu. Nie jest jednak jakimś banalnym, jęczącym zombie z odpadającą skórą. Angielski żywy trup ma maniery lorda po Oxfordzie i dykcję speakera BBC, a zabija, dusząc wypielęgnowanymi dłońmi, uprzednio zdejmując skórzane rękawiczki.

Jego zmartwychwstanie to też nie byle jaka scena. Wyjeżdża z grobu motocyklem na pełnym gazie, rozjeżdżając kilkanaście metrów dalej przypadkowego przechodnia. Tak to się robi w Wielkiej Brytanii!

Okultystyczny powrót do życia ma same zalety, człowiek dysponuje supermocami, podobnie jak w filmach Marvela, ale nie trzeba nosić głupawych wdzianek z tworzyw sztucznych. Odziany w czarną skórę Tom nigdy się nie zestarzeje, jest bardzo silny, niezniszczalny i przejeżdża na motorze przez ścianę, wybijając w niej dziurę. Niestety, w dalszym ciągu musi tankować maszynę na stacji paliw obsługiwanej przez jakiegoś ignoranta z plebsu.


Zachęceni sukcesami Toma, w jego ślady idzie reszta gangu, sprawiając, że pod względem liczby samobójstw nawet Hamlet wygląda blado. Nietrudno znaleźć horror, gdzie jest więcej morderstw, za to pod względem samobójstw "Psychomania" znajduje się w światowej czołówce. Ich metody bywają niebanalne. Jeden z motocyklistów skacze z samolotu bez spadochronu, drugi rozebrany do slipek wchodzi do wody z obciążnikami i skuty kajdanami.


Nieumarły przywódca, jak sam wyjawia w ekspresyjnym monologu, chce zniszczyć establishment - policję, sędziów, kapłanów... Razem z gangiem zombie na motorach terroryzuje więc miasteczko, szczególnie wyżywając się na dziale z konserwami w jednym ze sklepów samoobsługowych. Polityka to jednak nie wszystko w jego życiu po życiu. Osią dramatyczną filmu jest to, że dziewczyna lidera ma opory przed samobójstwem i w pewnym momencie nawet udaje zombiaka, żeby chłopakowi nie było przykro.


Jak często w filmach okultystycznych bywa, mamy też mistyczne zwierze, reprezentujące sataniczne siły stojące za całą rozróbą. Zamiast kozła, kruka czy pająka autorzy postawili na poczciwą żabę, co dodatkowo wykręca charakter "Psychomanii" w dziwacznym kierunku. Wszystko to przypomina bardziej zły sen o filmie o gangu motocyklowym, niż autentyczną próbę nakręcenia czegoś, co ma sens. W tym też jednak leży piękno Psychomanii - ma swój hipnotyczny, surrealistyczny klimat. Ozdabia ją też wspaniały, pełen acid rocka i funkującej gitary soundtrack Johna Camerona (nie mylić z Jamesem).

Psychomania z pewnością zapada w pamięć. Może nie jest to film dobry, ale za to oryginalności trudno mu odmówić. Polecam koneserom dziwnego kina, motocykli, rocka lat 70 i odjazdowych zmartwychwstań.