piątek, 22 kwietnia 2011

Gry komputerowe dla katolików

Na rynku gier komputerowych od dawna istnieje poważna luka - brakuje produktów skierowanych do wyznawców najpopularniejszej w Polsce religii. Skoro katolików jest nad Wisłą 95% to dlaczego nikt nie uwzględnia ich wartości i zainteresowań? Zdominowany przez wiadome środowiska biznes rozrywkowy promuje kulturę śmierci i relatywizm moralny, sącząc jad w serca podatnych na manipulację dzieci. Całe szczęście ta smutna sytuacja zaczyna się zmieniać. Są już pierwsze jaskółki - atrakcyjne gry dla małych (a czasem i dużych) katolików, które pozwolą na rozrywkę przy komputerze bez obawy, że zetkną się z niepożądanymi treściami.

 Na początek przyjrzyjmy się grze przygodowej "Być uczniem Jezusa". Zaprasza ona do przeżycia pasjonującej przygody w świecie pierwszych chrześcijan. Dzięki niej przeniesiemy się w miejsca, w których żył i nauczał Pan Jezus. Można spotkać tu zarówno gorliwych wyznawców Chrystusa, jak i tych, którzy pragną zaszkodzić powstającym wspólnotom chrześcijan. Zadaniem gracza jest dostarczenie listu św. Pawła Apostoła do jednej z gmin chrześcijańskich. Po drodze wykonuje on wiele zadań. Niektóre z nich przybliżają ważne i piękne treści Ewangelii, a inne związane są z ludźmi oczekującymi na pomoc i ukazanie im prawdy o Panu Jezusie.
- W grze odnajdziemy mnóstwo akcentów humorystycznych i niespodziewanych zwrotów akcji - napisał o produkcji Jacek Górski w "Naszym Dzienniku". - Można tu spotkać nietuzinkowe postaci: kowala mówiącego tylko wierszem, pociesznego pana Asafa - "profesjonalnego farmaceutę" czy wesołego akwizytora.
"Być uczniem Jezusa". Doskonała zabawa przy wysmakowanej oprawie graficznej.

Kolejną produkcją godną uwagi są "Przygody św. Faustyny." Wraz z autorką słynnego "Dzienniczka" przenosimy się w różne epoki historyczne, pomagając w szerzeniu wiary katolickiej. W pierwszym etapie, nawiązującym do klasycznych gier przygodowych, wcielamy się w detektywa pomagając inkwizycji w znalezieniu heretyka ukrywającego pisma Galileusza i Kopernika. Gdy płomienie już wesoło zatańczą wokół bezbożnika, kolejne zadanie pozwoli naszym milusińskim rozruszać paluszki na podobieństwo gier sportowych (kto pamięta "Decathlon"?). Przenosimy się bowiem do 1682 roku, gdzie na wychłostanie przed egzekucją czeka Kazimierz Łyszczyński, pierwszy polski ateista. Zabawa polega na tym, że intensywnie stukając w strzałki klawiatury rozkręcamy nasz bicz na ekranie.
 W tym miejscu szczególnie mocno należy podkreślić walory edukacyjne gry. Dzieci same o tym nie wiedząc z przyjemnością chłoną historię Kościoła katolickiego.


Do współczesności przenosimy się na dwie misje w stylu szpiegowskim, zrealizowane na podobieństwo słynnego "Splinter Cell". Podczas pierwszej z nich, dzielna zakonnica trafia do trapionej problemem niżu demograficznego Kalkuty. Tam poznaje Matkę Teresę, z którą wspólnie powstrzymują transport prezerwatyw, zatapiając cały statek przy pomocy wcześniej nawróconej załogi. Druga misja niech będzie niespodzianką, zdradźmy tylko, że pistolet na wodę święconą w kombinacji z piłą różańcową to siła, której niewielu jest w stanie się oprzeć.
Warto również wspomnieć o minigrach, które przeplatają główny wątek (podobny zabieg zastosowano też w "Być uczniem Jezusa"). Np. konstruując bombę dla Erica Rudolpha, autora zamachów na klinki aborcyjne w USA, zmagamy się faktycznie z układanką, doskonale ćwiczącą pamięć i myślenie logiczne. To ważny aspekt dla każdego rodzica dbającego o rozwój swojej pociechy.

Jak widać na powyższych przykładach, gry mogą bawić i uczyć, jednocześnie wpajając pozytywny obraz wiary katolickiej. Podpowiedzmy, że mogą być np. doskonałym prezentem na I komunię (zwłaszcza, jeśli dziecko ma otrzymać również komputer), a także oczywiście na święta.
My zaś już ostrzymy sobie zęby na nową grę twórców "Przygód św. Faustyny" - zapowiedzianą niedawno symulację "Niszczyciela" (anioła śmierci), wysłanego przez Boga w okresie starotestamentowych plag egipskich (2 Wj, 12:23). Któż by nie chciał osobiście wziąć udziału w rzezi pierworodnych? I to z bydłem włącznie! Egipcjanie strzeżcie się!


PS
Gry można nabyć w księgarniach "Naszego Dziennika":
- w Warszawie, al. Solidarności 83/89, 00-144 Warszawa, tel. (22) 850 60 20;
- w Krakowie, ul. Starowiślna 49, 31-038
Kraków, tel. (12) 431 02 45;
oraz w Fundacji "Nasza Przyszłość" - oddział w Szczecinku, ul. Klasztorna 16, 78-400 Szczecinek (94) 373 11 60 (61, 62), a także w księgarniach religijnych na terenie całego kraju.

czwartek, 21 kwietnia 2011

dehumanizer.blog.pl kopnął w kalendarz


"Dosyć mam tego! Gdzie miałem oczy jak cię brałem?". Ten cytat z XV księgi Tytusa (pierwszego komiksu jaki przeczytałem w życiu) towarzyszył mi od kiedy tylko założyłem bloga w domenie blog.pl. Serwis wyglądał kiepsko, ale z takim adresem, zapleczem finansowym Onetu i mocną przeszłością pioniera na polskim rynku, nie można było naprawdę schrzanić sprawy. Prawda? Musieli się poprawić, prawda? Cóż, przez cały ten czas, czyli od 2008 roku z potrzebnych rzeczy udało im się dodać jeno tagi (ach te nowinki), a obsługa tego cuda pozostała koszmarna i do dziś zniechęca do wrzucania czegokolwiek. Ech...

Mimo iż liczbę czytelników Dehumanizera oceniam na taką, która dałaby się wsadzić do dużego fiata nawet bez wyjmowania trupa prostytutki z bagażnika, przyzwyczaiłem się, że mam gdzie wrzucić moje różności. Tak więc Dehumanizer na blog.pl kopnął w kalendarz ale odtąd będzie rezydował na googlowskim serwisie Blogger pod adresem (*werble*) http://nihilquest.blogspot.com/ (niestety "dehumanizer" był już zajęty).  
Podczas testów przeniosłem ze starego bloga tylko Rybę Sezonu, i po naciskach Polskiego Związku Wędkarskiego postanowiłem jej nie kasować. Stary adres zostaje jako archiwum, póki administratorzy go nie zgładzą.

PS
W ramach usług dla ludności, googlowski serwis Feedburner oferuje wysyłanie bloga e-mailem, zapisać się można gdzieś w górnym rogu tej strony. Ja już się zapisałem. Dwa razy!