sobota, 21 maja 2011

666 & 888


 
"Zespół Nihil Quest wystąpił w obronie życia poczętego"


Nie mogłem się powstrzymać : ). Fotka oczywiście z koncertu z litzową Luxtorpedą i Nikt. Więcej dzieł autorstwa Goldmoona z koncertu w Estradzie, na stronie Goldmoona, tudzież Estrady.

piątek, 6 maja 2011

Potulice Jailhouse Hard Rock

Coś z cyklu "Ocalić od skasowania". Wygrzebałem mój reportaż z Potulic napisany w 2005 roku.


Muzycy instalują sprzęt, a na salę przy niemal idealnej ciszy, grupami wchodzi publiczność. Na koncercie rockowym taka dyscyplina może być tylko w więzieniu.

Zakład Karny w Potulicach, to jedna z największych tego typu placówek w kraju. Nieoficjalnie mówi się o 2000 osadzonych. Internetowy portal służby więziennej, podaje mniejszą liczbę, ale zastrzega że pojemność została ustalona, bez uwzględnienia przeludnienia jednostki.
Novotvór w Potulicach. Na  basie Spider, obecnie członek bydgoskiej grupy WyRock (!!!)

O zespole nikt nie słyszał, ale dla osadzonych każda możliwość złamania monotonii więziennego życia jest wartościowa. Przyszli nawet ci mocno przyprószeni siwizną, dla których muzyka prezentowana przez tego typu grupę młodzieżową, musi być trudna do strawienia.


Mniejsi i więksi

Z ostatnich rzędów sporadycznie dobiegają okrzyki dopingujące zespół, ale poza tym zachowanie publiczności niewiele wskazuje na to, że to koncert rockowy, a nie spektakl teatralny. Po każdym utworze pojawiają się rzęsiste oklaski. Mało jednak widać osób, które w rytm muzyki kiwają głową, czy wystukują go nogą. Skakania pod sceną z oczywistych względów chyba nikt się nie spodziewał. Miejsce to zajęli zresztą sami muzycy, ponieważ na niewielkiej scenie, przedzielonej ekranem kinowym, zmieściła się jedynie perkusja. Zazwyczaj przyjeżdżające tu zespoły prezentują bardziej przystępną muzykę niż Novotvór. Grały tu Zdrowa Woda, Roan… Największą gwiazdą, jaka gościła w Potulicach, było jednak Ich Troje. Po raz pierwszy przyjechali tu, gdy byli jeszcze słabo znani, mając na koncie jedynie debiutancką płytę. Powrócili opromienieni ogólnopolskim sukcesem, przywożąc ze sobą trzy ciężarówki pełne sprzętu i strojów oraz tancerki, które wzbudziły tu chyba największe emocje. Nie oszczędzili więźniom niczego - na potrzeby widowiska dzień wcześniej rozbudowując nawet scenę. Chętnych było więcej niż mogła pomieścić sala, tak więc zespół zagrał zaledwie dla 170 osób, wybranych przez kierownictwo więzienia.
Dla występujących i Zakładu Karnego korzyści są obopólne. Więzienie jest ciekawym obiektem, którego nie można jednak zobaczyć na życzenie. Poza czysto turystyczną atrakcją, dla artystów, jest to okazja do sprawdzenia się w kompletnie nowej sytuacji i to z dreszczykiem emocji. Z występem w więzieniu łączy się też często zainteresowanie prasy. Niedawno tę możliwość podbudowania swojego wizerunku, wykorzystała choćby Metallica, nagrywając teledysk, w cieszącym się ponurą sławą, kalifornijskim więzieniu San Quentin.

Praca dla alimenciarzy

Grupy więźniów, oddzielone są od siebie rzędami siedzeń. Spora sala nie jest wypełniona w całości. W dzień powszedni, taki jak ten, wielu z nich pracuje, przez co na koncert przyjść nie mogli. Część z nich zatrudniona jest w samym Zakładzie Karnym - inni pracują na rzecz sołectwa Potulice. Najważniejsza jest jednak fabryka mebli funkcjonująca obok zakładu. Ze zrozumiałych powodów, pierwszeństwo do pracy mają osadzeni, którzy muszą płacić alimenty.
Podobnie jak na koncerty, więźniowie bardzo chętnie przychodzą na spotkania z ciekawymi ludźmi. W odróżnieniu od szkół czy uczelni, nie istnieje tu potrzeba sztucznego kreowania frekwencji, aby organizator mógł wyjść z sytuacji z twarzą. Często idą na nie przygotowani - wcześniej wiedzą o co chcą spytać. Emocje budzą zwłaszcza sportowcy. Byli tu już prezesi związku bokserskiego i piłki nożnej (co niektórzy mogliby zostać na dłużej - przyp. Ian / 2011). Osadzeni na własne oczy mogli zobaczyć złote medale wioślarza Roberta Sycza.
Udział w wydarzeniach kulturalnych jest dla więźniów formą nagrody, na którą muszą zasłużyć. Uczestników weryfikuje się więc według zachowania, a nie tego za co zostali skazani. Dobre sprawowanie może też oznaczać przyzwolenie dyrekcji więzienia na możliwość trzymania w celi komputera czy telewizora.

Siedzieli uparcie

- Do zobaczenia gdzieś tam, kiedyś - mówi wokalista Novotvoru po ostatnim utworze, co wśród części widowni wywołuje lekkie rozbawienie ("Nie chciałem ich dołować" - powiedział mi później). Rozlegają się ostatnie oklaski, ale z sali nikt nie wychodzi. Publiczność siedzi, cicho ze sobą rozmawiając. Po kilku minutach, w szeregi zespołu powoli wkrada się konsternacja. Muzycy, którzy zaczęli już demontować sprzęt, naradzają się co by jeszcze można zagrać. W końcu bez powodu tak uparcie nie siedzą. Ich dylematy rozwiązuje wreszcie jeden ze strażników, na którego rozkaz pierwsza z grup więźniów, dopiero opuszcza salę.
Choć atmosferę koncertu trudno zaliczyć do ognistych, to i obawy były nieuzasadnione. Pod adresem zespołu nie poleciał ani jeden wrogi okrzyk.
- Nie mamy doświadczenia z tego typu instytucjami i nie wiedzieliśmy czego się spodziewać. Wiadomo, jak to wygląda na filmach - mówią po koncercie członkowie Novotvoru.

Twarzy więźniów fotografować niestety nie mogłem, ale uwierzcie, że się przesadnie nie uśmiechali. 

niedziela, 1 maja 2011

Notka-anegdotka na beatyfikację

Historyjkę poniższą opowiedziała mi sympatyczna koleżanka. Koleżankę określiłbym jako areligijną, niezainteresowaną sprawami duszy, co nie przeszkadza (lub nie przeszkadzało) jej sporadycznie chodzić do kościoła... Czyli właściwie polska norma.
Zdjęcie z czasu żałoby - 8 maja, 2005 rok.  Fot. Ian

W 1999 roku wraz z ojcem wybrała się zobaczyć nawiedzającego okolice Bydgoszczy papieża Jana Pawła II. Na wypadek gdyby Opatrzność z bliżej nieokreślonych przyczyn postanowiła tego dnia nie sprzyjać, wyruszając na lotnisko, gdzie odbywało się spotkanie, wzięli parasol.

Na miejscu... no cóż, powiedzmy szczerze, kiedy JPII nie śpiewał i nie zagadywał tłumu, to nie był porywającym showmanem. Znudzony mszą ojciec koleżanki dostrzegłszy na ziemi Bogu ducha winny papierek, począł go molestować końcówką parasola. Wraz za nim wzrok w ziemię wbiła córka.
Patrzyli tak sobie i patrzyli na papierek wgniatany w podłoże, a banalna ta sprawa zostałaby zapominana, gdyby nie telewizja, która ich sfilmowała.
Wieczorem rodzina zobaczyła się w jednym z programów relacjonujących wizytę. Kadr, na którym ojciec z córką spoglądają w ziemię, opatrzono komentarzem z offu: "Podczas mszy świętej wierni modlili się w ogromnym skupieniu."

PS
Z braku bardziej palących problemów do rozwiązania przez Siłę Najwyższą, przez parę ostatnich lat katolicy modlili się o beatyfikację Jana Pawła II. Jak widać modlitwy zostały wysłuchane. I co teraz powiedzą sceptycy? Że modlitwa jest nieskuteczna? Ha!