Oto pierwszy od czasów rewitalizacji
bloga Dehumanizer wpis eksploracyjny. Skromny, ale cóż zrobić -
dwa lata bez solidnej wyprawy i człowiek czuje zastrzyk adrenaliny
na widok opuszczonej budy z hamburgerami. Całe szczęście, obiekt
okazał się ciekawszy niż początkowo myślałem.
W samym centrum Bydgoszczy stoi sobie otóż całkiem spory budynek po zakładach cukierniczych Jutrzenka. Poza produkcją mieścił się tam też sklep firmowy. Trudno powiedzieć, kiedy został opuszczony, ale z pewnością coś się tam działo jeszcze w latach dziewięćdziesiątych, a może i nawet w ubiegłej dekadzie - w każdym razie nie jest to pozostałość po PRL-u.
Dostęp do budynku nie stanowi problemu
dla umiarkowanie sprawnej fizycznie osoby. Po pokonaniu ogrodzenia,
można w spokoju łazić po całym terenie. Jakieś ślady
poimprezowe oczywiście są (zwłaszcza na zewnątrz), ale generalnie
nie wygląda to na jakąś ulubioną miejscówkę żuli.
Wygląd i stan pomieszczeń jest bardzo
zróżnicowany. Od wilgotnych, tonących w ciemności, obszernych
piwnic, z odpadającą farbą na ścianach, po względnie czyste
pokoje mieszkalne (lub administracyjne) na piętrach. Sprzętów
jakichkolwiek jest mało. Sporadycznie trafia się skorupa po
telewizorze, monitorze, albo układ elektroniczny. Po zakładzie
został jeszcze dźwig od windy oraz coś, co mogło służyć
produkcji, a czego nie mogę zidentyfikować. Nie są to jednak
ciekawe obiekty.
Dla eksploratora, główna zaleta
budynku Jutrzenki to liczne, przestronne i totalnie zmielone
pomieszczenia. Jest ich wystarczająco dużo, by poczuć klimat
postapokaliptycznego spaceru.
Wycieczkę kończy nieoczekiwany akcent
patriotyczny - tak, tak, na dachu Jutrzenki, wciąż zwisa polska
flaga. Stojąc na baczność, gdzieś między drugą a trzecią
zwrotką hymnu, stwierdzam, że ten dach, to także świetne miejsce,
by spojrzeć z wyższością na osoby praktykujące kulturę wysoką
w sąsiadującej Operze Nova. Ach, tam to jest dopiero interesujący
budynek - nie mogę się doczekać, aż będzie odpowiedni do
eksploracji!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz