Reklama ubezpieczenia PZU DEO. Zdaniem analityków ma szansę zawojować polski rynek. |
PZU wprowadza nowy rodzaj ubezpieczenia. Czy to będzie rewolucja na rynku?
W mediach często można natknąć się na narzekania klientów związane z tradycyjnymi produktami ubezpieczeniowymi. Zdarza się, że mimo wieloletniego opłacania składek, firmy później unikają wypłacenia odszkodowania powołując się na sprytne zapisy w zawartej umowie.
- Nasza szkoda staje się również szkodą ubezpieczyciela, tylko wówczas kiedy faktycznie musi on nam wypłacić pieniądze. Żadna firma tego nie lubi, od tego przecież zależą jej zyski, dlatego się migają jak mogą - mówi pan Zdzisław Kawalec.
W czasach gdy komunikacja klientów za pomocą Internetu jest czymś powszechnym, świadomość takich praktyk jest coraz większa. Dlatego wiele osób wycofuje się z ubezpieczenia swoich dóbr. Twierdzą, że wypłata odszkodowania jest zbyt niepewna.
- Zapłacę za wielki pakiet, który niby mnie uchroni nawet przed szkodą od spadającego promu kosmicznego, ale jak już zdarzy się coś banalnego, to zostanę z problemem sam - stwierdza pan Zdzisław.
Okazuje się jednak, że takie głosy nie pozostają bez odpowiedzi. Firmą, która jako pierwsza postanowiła wyjść naprzeciw klientom i zmienić coś w swojej ofercie jest PZU, najstarszy polski ubezpieczyciel.
- Doszliśmy do wniosku, że zamiast wypłacać odszkodowanie, lepiej sprawić, aby do szkody po prostu nie doszło - mówi Stefan Gontarek, rzecznik prasowy grupy PZU. - Zapytają państwo, jak to możliwe? Oczywiście przez zdanie się na czynniki wyższe. Od setek, a nawet tysięcy lat, wierni modlą się w intencjach swoich i cudzych, które bardzo często dotyczą ochrony mienia. Skuteczność modlitwy zaś potwierdzają najwyższe społeczne autorytety, w tym błogosławiony Jan Paweł II i Benedykt XVI, a przecież nie ma powodu aby im nie wierzyć. Modlitwa zabiera jednak dużo jakże cennego czasu, a także nie każdy czuje, że ma odpowiednią duchową siłę przebicia. Warto więc powierzyć takie kwestie fachowcom - uważa Stefan Gontarek.
Już od przyszłego miesiąca PZU wprowadza do oferty ubezpieczenie pod nazwą PZU Deo, którego skuteczność bazuje właśnie na modlitwie. Klienci będą mieli do wyboru kilka pakietów o rosnącym stopniu zabezpieczenia, co będzie odzwierciedlone w ich cenie.
- W zależności od tego jak bardzo chcemy chronić nasze domostwo, samochód czy zdrowie członków rodziny - modlić się o nie będzie stosowna grupa specjalistów - zapewnia rzecznik PZU. - Współpracujemy z kilkoma klasztorami, gdzie utworzono dla nas specjalne zespoły modlitewne. W pakiecie podstawowym możemy liczyć na wsparcie pojedynczego mnicha lub zakonnicy (do wyboru). Przy nieco droższych i bardziej zaawansowanych opcjach nad naszymi sprawami może czuwać nawet 40 wysokich rangą osób duchownych. Mamy także oferty specjalne, a wśród nich np. zawierzenie naszych spraw Maryi w Częstochowie przez nastoletnie dziewice (z certyfikatem rady parafialnej).
Jak wybierano modlitwy, które będą wykorzystywane np. do ubezpieczenia mienia?
- Wcale nie są to modlitwy o jakiejś szczególnej treści - mówi Stefan Gontarek. - Wybieraliśmy po prostu te, które znane są z dużej skuteczności, a taką jest np. modlitwa różańcowa. Przypomnę, że Jan Paweł II w swoim dokumencie Rosarium Virginis Mariae pisał „Kościół zawsze uznawał szczególną skuteczność tej modlitwy (…), powierzając jej najtrudniejsze sprawy”.
Co na taką ofertę powie zniechęcony do firm ubezpieczeniowych pan Zdzisław Kawalec?
- Z pewnością nad tym pomyślę. Chciałbym jednak wiedzieć, co stanie się, jeśli mimo wytężonych modlitw dojdzie do jakiegoś nieszczęścia? Przecież historia zna takie przypadki. Czy ewentualna strata zostanie mi zrekompensowana?
- Oczywiście, że tak - odpowiada Zdzisław Gontarek z PZU. - Gdyby doszło do takiej sytuacji natychmiast w sprawę angażujemy specjalny zespół. Dniem i nocą będzie się modlił o trzykrotne wynagrodzenie poniesionych szkód.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz